Hej!
Wakacje mają się ku końcowi, to też publikuję ostatnią część mojej wyprawy do Czeskiej Szwajcarii
Posłuchawszy mojego gospodarza, zaplanowałem sobie wyprawę na Děčínský Sněžník.
[źródło:google maps] |
Na mapie wszystko wydaje się łatwe. Jak ma się auto pod ręką.... Nie miałem. Taki był plan. Trzeba się jakoś dostać i wydostać (sic!) : możliwości były dwie : autobus do wsi Sněžník (kursujący jak widmo chyba 2 razy dziennie), lub do miasteczka Jílové oddalonego jakieś 7km od celu z autobusami w miarę normalnie kursującymi
Nietrudno zgadnąć jaką opcję wybrałem. Oczywiście drugą. :D przecież mam cały dzień.
Z perspektywy uważam, że podjąłem dobrą decyzję.
Wysiadłem. Miasteczko Jílové. No nazwa jak nazwa, ale jak ją wymawiają Czesi? Miałem z tym mały problem....
Po krótkiej wizycie w urzędzie, ruszyłem zieloną trasą... Dosłownie, ale o tym za chwilę. Do celu jakieś 7 km z buta :D
Najpierw budynki, którymi zauroczyłem się, nie wiem czy dzięki nazwie miejscowości czy z innego względu?
No i jak tu przejść obok? hmm? Nie mogłem. Opłata : czas na zrobienie zdjęć :D
Zdjęcia nie wymagają chyba żadnego komentarza.... :D
Po jakimś czasie wszedłem do lasu, do tej oazy zieloności :
Czas zieloności |
Wśród tej zieloności dotarłem do rozwidlenia
Droga na sam szczyt : troszkę kamienista :D. Całe szczęście było sucho. Już raz szedłem po takim terenie po deszczu - ciekawie, nie powiem
Obowiązkowa wizyta na rozchlednej... Tu aby dostać się na punkt widokowy, trzeba było wykupić klucz z baru funkcjonującego przy wieży.