Translate

czwartek, 3 sierpnia 2023

Wszędobylstwo cz. 57 Czeska Szwajcaria - plany ataku na zamek, Azja i Szwajcaria w pigułce, rozhledna




Cześć Wszystkim! :D

Fajnie, że czytacie, przeglądacie i lajkujecie. Plany aktywności w okolicy dzień po obejrzeniu Bramy Pravcickiej były takie że chciałem atakować zamek....

Wiecie co za atak....Normalnie taki taranem przez bramę :D, ale przedtem machiny oblężnicze :D :D

Ruszyłem pełen energii dnia poprzedniego...Idę sobie spokojnie inną trasą niż zwykle, nadbrzeżem, aż tu widzę przed sobą prom oraz wsiadających oraz siedzących w nim ludzi.

Łaba- to ta rzeka przepływa zarówno przez teren Czech oraz Niemiec. Kursują na niej prawie codziennie promy, którymi możemy przeprawić się do sąsiedniego kraju przy okazji zażywając tamtejszych krajobrazów

Pomysłowy Piotrek - nie zastanawiał się za długo -teraz albo nigdy....- idę szybkim krokiem, chcę zdążyć przed odcumowaniem. Bilety - w środku. Jaki? AAA niech będzie moja strata w tą i z powrotem..

Rejs odbywał się w stronę Hřenska, gdzie przecież wczoraj byłem, no trudno, ale jest rejs promem. To nie koniec niespodzianek. W trakcie podróży promem zorientowałem się (na podstawie ulotki) iż powrót będzie około godziny 17.... OMG!!!

                                        wydzielona część promu bez turystów

Następny przystanek Hřensko, postój, ja wysiadam i rezygnuję z dalszej podróży. Nie pierwszy, nie ostatni raz.

Okazało się w sumie, że dobrze zrobiłem.

Zanim ruszyłem na żółty szlak do Janova na rozhledną (zgadnijcie co to....? :D ),












zrobiłem bardzo krótki rekonesans na tamtejszym zdawałoby się azjatyckim rynku....









Właściwą wędrówkę do Janova zacząłem ostro pod górkę, co zamierzałem wykorzystać. Mianowicie widoki :D. Gotowe, Gotowi?





                                         na dole prom, z którego wysiadłem








                                              widok na część Hřenska


Po jakimś czasie (nie mierzyłem - nie spieszyło mi się) (nie noszę zegarków i nie lubię) idąc szlakiem mchu i paproci (zupełnie jak w tej czechosłowackiej bajce)



                                udało mi się jakieś normalne selfie zrobić :D :D


doszedłem do niewielkiego uroczego zbiornika wodnego







                                                    szwajcarsko....nie ma co :D




i jakże ważnego dla turysty drogowskazu ( widać, że rohledna jest tutaj znakiem rozpoznawczym) :D









                                        Szybko i łatwo odnalazłem drogę do niej.










Zagadka rozwiązana tak to wieża widokowa. Ciekawa stalowa konstrukcja najpierw sprowokowała mnie do sfotografowania jej u podstawy :




Wchodząc po krętych schodach, słysząc w górze rozmawiającą parę i mając dziwny lęk wdrapywałem się na kolejne piętra z lekką nutką strachu, ściskając w ręku jedynie telefon komórkowy (przed obawą jakby mi wypadł) ( jakby miałoby mnie to uratować w razie czego :D :D). Cała wieża jakby drgała podczas wchodzenia, wrażenie potęgowała obecność innych ludzi....



Kochani, no nie tak łatwo, musiałem robić sobie przerwy- nieustanne poczucie zagrożenia i niepokój - robiły swoje. Jednak udało się :D :D



tu też jak na każdej wieży widokowej tablica informacyjna : na co akurat patrzymy








I ostatnie zdjęcia z wieży, które wybrałem do bloga:




                                usiadłem odpocząć po tych emocjach




                                                        ach ten blok....



Dzień jednak nie skończył się, ale o tym w następnym odcinku : wizyta na zamku i jego okolicach, dzień na "mieście"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz