Moja wędrówka w dniu następnym po rytualnym śniadaniu, kawie, itd. znowu zaczęła się w Nižborze. Planowa wycieczka początkowo miała biegnąć czerwonym szlakiem..
Znalezienie początku szlaku nastręczyło mi duuużo trudności. Musiałem pamiętać żeby nie używać słowa "szukać" bowiem podobnie brzmiące jest przekleństwem w języku czeskim.
Musiałem improwizować. Mapa jaką miałem okazała się niewystarczająco szczegółowa aby odszukać właściwy początek wędrówki. Poszedłem więc w jedną uliczkę - okazało się po parunastu metrach, że w tym miejscu raczej zaplanowałem koniec eskapady niż początek. Poszedłem więc w drugą, dotarłem do zabudowań powyżej których nic nie było, żadnych ścieżek, żadnych dróżek, poszedłem w trzecią która też nie była oznakowana.
Pytałem, z mapą pokazując gdzie chce iść. Nikt nie umiał mi pomóc. Nie znalazłem czerwonego szlaku prowadzącego do Žloukovic. Nie poddałem się. Dotarłem do mieściny ale wąską drogą asfaltową. Lepsze to niż nic pomyślałem. Gdy była taka możliwość wdrapywałem się do góry i szukałem śladu szlaku. Na próżno...
![]() |
To miał być czerwony szlak... |
Myślałem o poprzednim dniu, jak wiele radości mi przyniósł. Miałem nadzieję że też ten taki będzie. Hudlice nie były jednak moim głównym celem. Po drodze był Novy Jachymov. Maszerując podziwiałem tutejszą przyrodę
![]() | |
Leśne runo w drodze do Novego Jachymova |
![]() |
Droga do Novego Jachymova |
Dotarłem w końcu do Novego Jachymova. Jakież to moje rozczarowanie było, że oprócz kościoła i "zabytkowej" straży pożarnej na podwórku nic tam nie znalazłem.
Po krótkim odpoczynku na trawie ruszyłem w drogę powrotną tym razem zielonym szlakiem przez Jezirka w okolice Hradiště. Tu odbiłem na czerwony szlak przez wzniesienie, na którym znajduje się punkt widokowy
Stereotyp. Czemu ludzie myślą stereotypami? Bo łatwiej. Spotkałem w miejscu noclegu 2 pary sympatycznych Czechów na MZtkach. Bardzo fajnie ubrani, motory zadbane, odpicowane. Jednym słowem szacun. Pogadaliśmy trochę. I wiecie co jedno mnie zabolało: synonim Polak - wódka. No comments. Szczerze się zdziwili że nie piłem.
Następnego dnia postanowiłem wybrać się zwiedzić Beroun. Pobliskie miasto. Akurat była brzydsza pogoda. Beroun to miasteczko na zakupy, na kawę, na basen, na siłownię ale na zwiedzanie nie za bardzo. Beroun jest świetnym miejscem przesiadkowym.
![]() |
Beroun jedna z bram witających turystów |
![]() | ||
Odrestaurowana fasada hotelu |
![]() | |||||
Wejście do pobliskiego kościoła |
"Parę" uliczek dalej:
![]() |
Praktycznie w każdym mieście |
Tym akcentem pożegnałem Beroun i pojechałem nad "moją" rzekę. W ciszy zjadłem obiad. Było z 6 osób. Chciałem już do domu.
W następnym poście Wszędobylstwa coś z niezapomnianych wycieczek ale tym razem po Polsce. Co Wy na to?
Pozdrawiam Was Wszystkich Serdecznie
Piotrek Floydomaniak Marchewa